Audio :)



poniedziałek, 3 listopada 2008

Walka




Czy z Panem Bogiem można walczyć?

Walka to pojęcie względne. Czy można walczyć z Kimś, Kto z reguły jest wygrany?
Myślę, że można. A nawet trzeba. W ten sposób można udowodnić nie tylko samemu sobie, ale także Bogu, że mamy charakter, nie jesteśmy obojętni, potrafimy walczyć.
'Najlepszym wojownikiem jest ten, kto zdoła wroga przemienić w przyjaciela.'
Często boję się zrobić krok w przód, dlatego robię 10 kroków w tył. Niewielu jest ludzi, którym ostatnio potrafię zaufać. Właściwie dobrze mi z tym, bo wiem, że jakby coś to zawsze mniej będę cierpiała, ale zarazem wiem też, że dużo przez to tracę.
'Kto nie ryzykuje, nie żyje.'
Nie 'Hulaj dusza, piekła nie ma', ale PŁYŃ POD PRĄD.
Jest parę rzeczy, których w życiu żałuję, które są wynikiem podejścia 'Hulaj dusza...'. Ale znowu nie tak bardzo. Żałuję samego czynu. Ale lekcji, która została mi w ten sposób udzielona, nigdy nie pożałuję. Weźmy pod uwagę taką spowiedź. Oczywiście, ja bardzo żałuję, że popełniłam grzech, ale nie żałuję, że to się działo, bo właśnie teraz, w sakramencie pokuty mogę zostać obdarzona wielką Miłością i Przebaczeniem.
Żal za grzechy. Oczywiście bardzo ważny i bez niego ani rusz, ale czy można powiedzieć, że do końca się żałuje za to, co się zrobiło?
Czy jeżeli pokłócę się z Panem Bogiem do tego stopnia, że Go wyzwę, to czy żałuję samej kłótni? Wyzwiska - to raczej oczywiste. Ale sama kłótnia jest dobra. To kolejna lekcja życia, stajemy się mądrzejsi.
Konflikty kojarzyły mi się zawsze z płaczem, bólem wewnętrznym i udręką. Pewnie wielu ludziom się tak kojarzą. Ale gdyby opanować emocje, spojrzeć z dystansem, czy nie lepiej jest, kiedy znajdziemy w tym dobre strony? Potraktować poróżnienie jako błogosławieństwo?
Wiele razy kłócę się z mamą. Walczę o swoje, a co. Ale doceniam nasz wkład. Bo i ja i mama, możemy się czegoś o sobie nauczyć. Nadrabiamy zaległości. Trudno, że krzykiem i często pretensjami, ale komunikujemy się. Dlaczego, jeśli rodzina potrafi ze sobą rozmawiać, rzadko się kłóci. Bo konflikty, małe zalążki problemów, są rozwiązywane natychmiast - Rozmową.
Jest taka gra Jenga. To jest taki prostopadłościan z klocków. Trzeba owe klocki wyciągać i układać na szczyt wieży. Na początku, wcale nie przeszkadza, że zabraknie jednego klocka lub że położy się go niewłaściwie na szczycie. Ale z czasem, kiedy brakuje wielu klocków, konstrukcja słabnie. Te małe błędy zrobione na początku, są bardzo widoczne i przeszkadzają. Nie zostały rozwiązane od razu. W ten sposób jeden zły ruch i wieża się rozpada. Można odwlekać ruch, bo wiemy, że przegramy, ale prędzej czy później przyjdzie na nas czas. I trzeba będzie budować wieżę od nowa. To kosztuje dużo czasu i siły.
Pytanie brzmi: Czy wolę naprawić małą usterkę od razu, ratując efekt mojej ciężkiej pracy? Czy może wolę poczekać, aż się zawali, żeby zbudować ją od nowa?
Budowa tej wieży to jest ciągła walka. Są takie momenty, kiedy mamy problem - coś się zaraz może zawalić. Wtedy robi się nam gorąco i denerwujemy się. Czasami się pokłócimy z Osobą, Która pomaga nam tą Wieżę budować. Czemu zabrała taki ważny klocek, na którym opierała się połowa konstrukcji? Przecież to była nasza perełka! Czemu?!
Po paru minutach gry, wychodzi na jaw, że bardzo dobrze zrobiła, mimo, że było ciężko w tamtym momencie zrobić swój ruch. Potem jest o wiele łatwiej i ta budowla nabiera piękna. Zaczynamy żałować samej kłótni, tonu i pretensji, ale zarazem wiemy, że gdyby nie ta kłótnia i wątpliwości, nie docenilibyśmy tego, co ta Osoba zrobiła.

Mniej więcej dwa tygodnie temu miałam (podczas modlitwy) wizję tej wieży. Jednak dopiero po kłótni z Panem zrozumiałam jej wagę i sens.

Brak komentarzy: