Audio :)



wtorek, 18 sierpnia 2009

Historia kwiatka : HAPPY END

"Stwórz, Boże, we mnie serce czyste i odnów we mnie moc ducha!"
"Panie, otwórz wargi moje, a usta moje będą głosić Twoją chwałę!"

Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Ale... zwiędłam na chwilę ;)
Była taka historia... i ja ją dokończę ;)


"Pewnego dnia Pan zasiał ziarenko. Ziarenko urosło, stało się małym kwiatkiem. Pan bardzo się cieszył, że kwiatek urósł. Mało tego, kwiatek czuł się jakby już był w niebie. Miał wzloty i upadki, ale czuł się taki szczęśliwy. Był pewien miłości swego Pana. Poznawał inne, mądrzejsze kwiatki i drzewa, które pomagały mu rosnąć i podpowiadały jak żyć. Czasami też przekazywały kwiatkowi miłość Pana, który też je bardzo kochał. Jednak jednego dnia, kwiatek odwrócił się od swojego Pana i zaufał temu, któremu wiedział, żeby nie ufać. Wiedział dokładnie jak będzie postępował jego Nieprzyjaciel, ale mimo to poszedł za nim. Wtedy kwiatek przestał odczuwać radość i szczęście jakim obdarowywał go Pan. Kwiatek zrozumiał od razu swój błąd i bardzo żałował, dlatego poszedł przeprosić swojego Pana. Wiedział, że Pan mu przebaczył, ale nie odczuwał tego. Może on sam sobie nie przebaczył... Kto wie... Mimo, że wiedział swoim korzeniem, że wrócił do ogródka swego Ojca, to ciągle czuł się smutny i niekochany przez Niego. Kwiatek chciał powrócić do dawnego stanu rzeczy... ale mu nie wychodziło..."

Kwiatek bardzo chciał sam to zrobić. Starał się jak mógł, ale ciągle polegał tylko na sobie. W pewnym momencie znalazł kompromis. "Chyba tak ma być. Chyba tak było" - przekonywał się. I tak oto, niczym Narcyz, zakochał się...we własnych słowach. Uwierzył w nie. Pewnego dnia, nie zdając sobie z tego sprawy i krzycząc "Życie jest piękne!"... ZWIĄDŁ. Ale "żył" dalej... Aż pewnego kolejnego pięknego dnia, również w totalnej nieświadomości, jego ukochany i zapomniany Pan, wezwał Go po imieniu. Nadał mu imię, całkiem nowe i piękne. Spojrzał na jego zwiędnięte i połamane przez wiatr i deszcz liście i pomyślał, że trzeba by tu coś z nimi zrobić. Na początku delikatnie pytał "Czy chcesz?" I kiedy już po raz kolejny zadawał to pytanie, kwiatek usłyszał! I zaczął wołać do swojego Ogrodnika bardzo głośno, że Go pragnie, że potrzebuje, że nie wie jak i kiedy to się stało, ale jest mu źle! I Pan szczęśliwy tym pięknym faktem, wziął w swoje delikatne ręce jego liście i bardzo dokładnie i uważnie je zszywał. Kiedy skończył jeden płatek, stwierdził, że kwiatek potrzebuje narkozy, aby dalsza operacja mogła przebiec właściwie. Tak Pan opatrzył wszystkie rany kwiatka. I kiedy skończył, stwierdził, że czegoś im brakuje! Wtedy zdał sobie sprawę, że chodzi o Wodę Życia! I podlał nią kwiatka, a ten w mgnieniu oka, obudził się z narkozy, jego liście nabrały koloru i jędrności. Wtedy spojrzał na siebie w lustrze tej pięknej wody! "O Panie, jaki jestem teraz śliczny!" krzyczał z radości. I TERAZ JUŻ ŻYŁ. Teraz żył i pielęgnował swoje życie. A nawet jak mu nie wychodziło, to ważne, że się starał! :)
I teraz już był w środku Ogrodu i na jego twarzy ciągle widniał uśmiech! :)

Teraz chyba wypadałoby powiedzieć : CHWAŁA PANU! :)

kocham happy endy...

czwartek, 13 sierpnia 2009

MLK

Z dedykacją dla Shadow :)


MLK


Tekst:
Sleep, sleep tonight
And may your dreams be realized
If the thundercloud passes rain
So let it rain
Rain down on him
So let it be, so let it be

Sleep, sleep tonight
And may your dreams be realized
If the thundercloud passes rain
So let it rain
Let it rain, rain on him

Tłumaczenie:
Śpij, śpij tej nocy
I niech się spełnią twe sny
A jeśli przyjdzie burzowa chmura
To niech pada
Niech pada deszcz
Niech tak będzie, niech tak się stanie

Śpij, śpij tej nocy
I niech się spełnią twe marzenia
A jeśli przyjdzie burzowa chmura
To niech pada
Niech pada deszcz, pada deszcz

Interpretacja:
Jest późna noc. Przez okno przebija się światło księżyca i najbliższej latarni. W pokoju panuje półmrok. W miejscu, gdzie mogłoby się wydawać, że nic nie ma, z powodu głębokiej ciemności, stoi łóżko. Na nim leży dziewczyna zwinięta w kłębek. Kołdra, pod którą leży lekko się trzęsie. Osoba pod nią leżąca bardzo się boi. Niepokój przenika jej serce. Co przyniesie jutro? W tym momencie przychodzi Oblubieniec, który zaczyna ją głaskać po głowie i czule mówi "Śpij, kochanie, śpij. Niech jutro się spełnią Twoje nadzieje, te piękne obrazy, które nosisz w sercu. Ale jeśli zamiast tego będzie deszcz... To niech pada. Jeśli jutro nie będzie kolorowo, to wiedz, że Ja jestem z Tobą. Nie bój się. W końcu będzie tak, jak w Twoich snach. A teraz już śpij, moje dziecko..."

Historia:
Jest to ostatni utwór na płycie "The Unforgettable Fire" z 1984 roku. Podobnie jak "Pride" jest zadedykowany do Martina Luthera Kinga. Album, na którym się znajduje, jest spowity niepokojem. To dlatego w konteksie całej płyty, brzmi tak kojąco. Jest to przepiękna kołysanka, która idealnie rozładowuje emocje i wprowadza w nastrój pojednania. "MLK" był (i jest) utworem lepiej rozumianym przez ludzi walczących o prawa obywatelskie niż "Pride", jak zauważył sam Bono. ""Pride" to rock'n'roll, a "MLK" to hołd." - mówi.
"MLK" po raz pierwszy na żywo został wykonany 18.10.1984 roku w Espace Tony Garnier w Lyonie, we Francji. U2 rozpoczęło tym utworem cały koncert, co było dla nich lekcją, że koncerty zaczyna się od rock'n'rolla, bo tego oczekiwał tłum. Utwór regularnie pojawiał się do 1990 roku. Na estradę powrócił na europejskiej częsci trasy PopMart, ale od tego czasu był raczej rarytasem. Podczas obecnej trasy, 360' Tour pojawił się niemal na każdym koncercie :)

Running To Stand Still

Wpadłam na taki pomysł, żeby interpretować kawałki U2. Ale nie na podstawie historii tego utworu... Trochę inaczej ;) Po swojemu, wedle swoich przeżyć i przekonań. Zacznę od mojej ulubionej piosenki, która często się we mnie odzywa, w różnych momentach i interpretacjach.

Running To Stand Still




Tekst:
And so she woke up
Woke up from where she was
Lying still
Said I gotta do something
About where we're going

Step on a steam train
Step out of the driving rain, maybe
Run from the darkness in the night
Singing ha, ah la la la de day
Ah la la la de day
Ah la la de day

Sweet the sin
Bitter taste in my mouth
I see seven towers
But I only see one way out

You got to cry without weeping
Talk without speaking
Scream without raising your voice

You know I took the poison
From the poison stream
Then I floated out of here
Singing...ha la la la de day
Ha la la la de day
Ha la la de day

She runs through the streets
With her eyes painted red
Under black belly of cloud in the rain
In through a doorway she brings me
White gold and pearls stolen from the sea
She is raging
She is raging
And the storm blows up in her eyes
She will...

Suffer the needle chill
She's running to stand...

Still.

Tłumaczenie:
A więc obudziła się
Z miejsca gdzie leżała nieruchomo
Powiedziała, że musimy się zastanowić dokąd iść
Wejść do pociągu
Wyjść ze strug deszczu
Może uciec od ciemności nocy
Śpiewając "tralalala"

Słodki jest grzech
Ale gorzki smak w moich ustach
Widzę siedem wież
Lecz tylko jedną drogę wyjścia
Musisz płakać bez łez
Mówić bez słów
Krzyczeć, nie podnosząc głosu, sama wiesz
Wypiłem truciznę z zatrutego źródła
Potem odszedłem stąd
Śpiewając "tralalala"

Ona biegnie przez ulicę
Z ogniem w oczach
Wśród padającego deszczu z ciemnych chmur
Przez otwarte drzwi podaje
Białe złoto i perły wykradzione morzu
Wścieka się
Wścieka się i jej oczy ciskają błyskawice
Będzie cierpieć chłód igły
I zapadnie znów w sen

Interpretacja:
"A więc się obudziła z miejsca w którym leżała nieruchomo". Budzi się z takiego stanu swojej duszy, o którym nie miała pojęcia. Przespała może miesiąc, może rok, a może 10 lat swojego życia. Mówiła "Aby tylko jakoś przeżyć kolejny dzień.". Wcale jej nie zależało. Może wtedy użalała się nad sobą, obwiniała Boga za swoje problemy, albo nie potrafiła przebaczyć komuś tylu krzywd jakie jej zadał! Może była związana grzechem... I wcale nie musiała tego czuć, tak jak nie czuje się snu. I przychodzi taki moment, kiedy mówi: Dość! "Powiedziała, że musimy się zastanowić dokąd iść". Ona chce coś zmienić! Obudziła się i widzi, że ten sen to nie była bajka, tylko koszmar! I chce coś z tym zrobić. Chce wsiąść do pociągu. Nie chce już nieruchomo leżeć, ale iść ku nadziei. Teraz może się zastanawia, jak doszło do tego wszystkiego, ale wie jedno: już nie chce tak żyć! Kolejne dwa wersy dokładnie to mówią. "Wyjść ze strug deszczu, Może uciec od ciemności nocy ". Uciec od ciemności = wejść w światłość! w tą Światłość. Chce się odnaleźć z Bogiem. Chce żeby znowu byli jak Oblubieniec i Oblubienica. Chce być jego Królewną. Nie chce już cierpieć, ale się cieszyć! Oddychać życiem! Chce chodzić po ulicach i śpiewać "tralalala" :)
I teraz dowiadujemy się, co ją pogrążyło w tym "śnie". "Słodki jest grzech". Czyli oddaliła się od Boga. Zerwała tą przepiękną więź. Ale może wcale o tym nie wiedziała! Może to właśnie było "nieumyślne spowodowanie śmierci". I to własnej. Przyznaje się, że było jej tak dobrze. Może wpadła w grzech nieczystości, może w jakiś sposób zrobiła sobie bożka,... Było jej dobrze, "ale gorzki smak w moich ustach". Wie, że to ją zniszczyło.
"Widzę siedem wież, lecz tylko jedną drogę wyjścia." Siedem wież. Siedem grzechów. Czyli jej zniewolenie dotyczyło każdej płaszczyzny życia! Ale widzi jedyną drogę - Jezusa Miłosiernego!
"Musisz płakać bez łez
Mówić bez słów
Krzyczeć, nie podnosząc głosu, dobrze wiesz"
Ktoś by mógł powiedzieć, że bez sensu. I tu idealnie mi pasuje kilka fragmentów z Pisma Świętego.
"Izraelici podnieśli głośne wołanie do Pana." Wj 14,10
Głośne wołanie wewnętrzne! Nie krzyk, ale głośne wołanie duszy! Mów nie słowami, ale duszą! Płacz nad sobą nie łzami, ale duszą! Tu chodzi o to : "Zmęczyłem się krzykiem i ochrypło mi gardło, osłabły moje oczy, gdy czekam na Boga mojego. " Ps 69,4 Bóg wydaje się mówić: "Przestań wreszcie ględzić, ale mów do mnie sercem!"
Ta dziewczyna to dostrzega i okazuje skruchę. Mówi "Wypiłam truciznę z zatrutego źródła. Potem odeszłam stąd śpiewają "tralala" " Ale zrozumiałam, że to było złe! Bo teraz wołam: Wybaw mnie, Panie!
"Ona biegnie przez ulicę
Z ogniem w oczach
Wśród padającego deszczu z ciemnych chmur
Przez otwarte drzwi oddaje
Białe złoto i perły wykradzione morzu
Wścieka się
Wścieka się i jej oczy ciskają błyskawice"
Wzbudziła w sobie żal! Jest na siebie wściekła! I biegnie ciągle w tej ciemności grzechu, biegnie do Pana. I co? Przez Jego otwarte drzwi oddaje Mu grzechy! Oddaje białe złoto! Oddaje zranienia i kajdany które ją opanowały. I ciągle jest na siebie wściekła, że sobie na to pozwoliła! To jest jej, może kolejny, Krzyż.
"Będzie cierpieć chłód igły
I zapadnie znów w sen"
Nie pokona tych trudności ot, tak. Znowu będzie cierpiała i znowu będzie w podobnej sytuacji. I pewnie znowu zapadnie w sen. Ale tu chodzi o powstania, a nie upadki.

Historia:
Utwór pochodzi z płyty "The Joshua Tree", wydanej w 1987 roku. Podejmuje tematykę narkotyków, podobnie jak "Bad" czy "Wire" z poprzedniej płyty.
W "Running To Stand Still" podmiot liryczny (Bono xD) nie ocenia narkomanów. Jest przyzwyczajony do tego widoku, ponieważ takie sytuacje opanowały okolicę jego zamieszkania. Potwierdza to wers "Widzę siedem wież", które bez wątpienia nawiązują do siedmiu wieżowców w północnym Dublinie, które oddzielały Ballymun Estate (dzielnicę sąsiadującą na północy z domem Bono) od reszty miasta. W wywiadzie dla Hot Press, Bono wypowiada swoje częściowe zrozumienie dla narkomanów. Doskonale wie, jak białe proszki ciągną do siebie, zwłaszcza po dwugodzinnym koncercie, kiedy odczuwa bezsenność. Także wielu jego znajomych wpadło w nałóg.
Piosenka została napisana pod inspiracją "Walk on the Wild Side" Lou Reeda oraz "Candle in the Wind" Eltona Johna. Obydwa były też często miksowane z "Bad" na koncertach.
"Running To Stand Still" zostało wykonane po raz pierwszy 2.04.2987 w Tempe, USA, podczas pierwszego koncertu tracu The Joshua Tree. Podczas ZooTV Bono w trakcie utworu, udawał, że wstrzykuje sobie heroinę.
Jest to jeden z najbardziej dojrzałych utworów U2. Po 22 latach "istnienia" ciągle brzmi niezwykle szczerze i ujmująco.

wtorek, 11 sierpnia 2009

U2 360' Tour - Chorzów !! 6.08.2009 !!


Chciałabym uwzględnić wszystko, ale wiem, że niestety, raczej to się nie uda. Fajnie by było, gdybym pamiętała więcej... Ale im więcej emocji, tym mniej czaję xD
Pobudka o 4 rano i JAZDA, JAZDA :D Jak to ja, prawie non stop spałam ;P A w tych momentach, kiedy się przebudziłam pytałam siebie "Czy to możliwe? Czy to dzisiaj? Ja? U2? Na pewno?!" Nie dochodziło do mnie i do dnia dzisiejszego nie dochodzi xD. Najbardziej się denerwowałam, żeby być jak najwcześniej. Żeby zająć miejsce w kolejce, żeby być blisko...:)
Dojechaliśmy przed 12. Czułam się jak we śnie :) Zza ogrodzenia widać scenę. Nie wydaje się taka duża. Od czasu do czasu, ktoś coś na scenie gra. Wtedy atmosfera na asfalcie rośnie. :) Ludzie się poznają, spotykają, rozmawiają. Nie ma wojny, nikt nie walczy o to, żeby się gdzieś pchać, nie krzyczy "Pan tu nie siedział". Każdemu zależy tak samo.

Chcę się spotkać ze znajomymi. Niesamowite uczucie, spotkać tych wszystkich ludzi po tylu godzinach na przełomie lat, przedyskutowanych o wszystkim, co się da:) Aż mi dech zapierało :)
W pewnym momencie RZUT. Wszyscy wstają i rzucają się do barierek. Falstart. Gadu gadu, kanapeczki... RZUT. Kolejny Falstart. Ale jesteśmy blisko... Godzina? 16:25. No to teraz na stojąco czekamy w ścisku jak sardynki :) O 17 był istny szał. Rozwaliliśmy jakieś barierki. Ludzie lecieli... masakra xD. Boję się. Tyle zachodu, ale przecież mogę stać gdzieś bardzo daleko. Spokojnie, tylko spokojnie. Ale trudniejsze za nami. Jesteśmy blisko. Niedługo nam sprawdzą bilety. Tak! Teraz ja! Kontrola plecaka, jeszcze jedna kontrola i JESTEM NA STADIONIE! Teraz w długą przez tunel! OK! Prawie nikogo nie ma! Ochroniarz krzyczy,żeby iść na lewo. Idę, biegnę! Chyba coś krzyczę z radości! Teraz ktoś krzyczy, żeby nie biec. Na chwilę przystaję, potem znowu się rzucam w bieg i.. barierka. Pokazuję bilet. Wpuszczają mnie. Nie wiem o co chodzi xD Stoję gdzieś... Gdzie mam iść?! Tata krzyczy że prosto i w prawo. Przepycham się gdzieś w głąb... Staję. Rozglądam się. Już tych ludzi trochę jest. Patrzę przed siebie... Scena. Mikrofony, gitary, bębny... Gdzie ja stoję? Oglądam się do tyłu...Wybieg, a przede mną scena? Jestem w Golden Circle?! TAK!!! Jestem w tym miejscu, którego zawsze zazdrościałam ludziom, jak oglądałam DVD. JESTEM NAJBLIŻEJ JAK MOŻNA SOBIE WYMARZYĆ! JA! i wtedy puściło... Kap,kap. Ja! Kap... Moje marzenie. Moje marzenie sę spełnia. Teraz. I mam ich na wyciągnięcie ręki! Kto będzie stał z mojej storny? The Edge. THE EDGE?! To jakaś kpina chyba! Aż tak dobrze być nie może! "Jezu, ja Ci tak dziękuję. W ogóle to co ja tu robię? Dziękuję Ci! Dziękuję, że mogę spełnić swoje marzenia." Wyciągam telefon. Zdjęcia! Jest ok, jst ok.
Jeszcze tylko skok do sklepu z koszlukami i innymi pierdołami. Kurde! Ile ja kasy wydałam!
Dostaję SMS'a! Aaa! Dostała bilety! Shadow będzie na U2:D Próbujemy się teraz znaleźć. Wpuszczamy ją do GC:D

Stoję przed sceną. Zachwycam się tym, jak cudownie się tu znalazłam! Jak tak pięknie. Jest mi tak błogo i spokojnie. Teraz już będzie dobrze. Po chwili wychodzi Snow Patrol. Skaczemy, trochę śpiewamy itd. Nie jest źle. Trzeba sobie ich przybliżyć w domu. Ale teraz... teraz muszę odliczać minuty! Teraz się zaczyna moje marzenie. Robi się ciemno. Wszyscy myślą że to już! Ale nie, jeszcze nie...
Na telebimie pojawia się wielki zegar. Leci jakaś muzyka. Zaczynam się denerwować. Bardzo bolą mnie już nogi. Ta muzyka doprawadza mnie do szału. I nagle brawa piski! LARRY! Larry wyszedł!! Czaisz to kobieto?! Larry idzie sobie jakieś 10 metrów od Ciebie! A teraz EGDE! The Edge wychodzi sobie schodkami :D MÓJ EDZIU SOBIE TAK PO PROSTU BLISKO MNIE STAJE!Nagle nie wiem skąd pojawia się Bono! Bono przed Adamem?! Ah, nie, po prostu go nie zauważyłam. Bono?! Bono. Czuję się jak idiota, czemu nie mogę tego pojąć?! :P
No i dają czadu na Breathe! Skaczę! Nie ważne czy inni skaczą, nie ważne, co sobie pomyślą. Jestem tu i teraz, ja i U2:D
Teraz No Line! Bono szaleje! Ja też. Nie czuję już żadnego bólu w nogach! Coś mnie w ogóle bolało?! Drę sie NO, NO LINE ON TEH HORIZON, NO NO LINE! :D
Get On Your Boots! No, niech będzie:P Polubię na te przyszłe 6 minut:P Krzyczę, skaczę, daję z siebie wszystko.
Kolejnie Magnificent, BD i Elevation! Kurcze, te emocje. Na scenie i telebimie tyle się dzieje! Śpiewam na cały głos i wyłupiam oczy na te wszystkie efekty, jakie nam zafundowali!
No i przyhcodzi TEN MOMENT. Słyszę ten słynny wstęp i przechodzą mnie ciarki! "To już! Już teraz!" Krzyczę! Rozplątuje czerwoną koszulkę, którą przyczepiłam do ręki i już nią faluję. "Obejrzyj się" podpowiadam sobie w duchu. Patrzę, że trybuny są białe. Tyle ludzi! I nagle odwracam się w lewo i widzę w ekraniku telefonu dziewczyny siedzącej na baranach chłopaka, BIAŁO-CZERWONY STADION! Biało- czerwony!!! Polska! To ja - częścią narodu! Tak! KOCHAMY WAS, U2! I wtedy znów krople szczęścia padają na twarz :) Uśmiechnięta od ucha do ucha, kończę utwór :) Szkoda, że to już minęło. I te słowa Bono. "Thank you so much. Witam Warszawa. Jak się bawicie?" I w między czasie to nasze "Dziękujemy, dziękujemy!" Znowu leci woda z oczu... Kurde, to jest takie piękne xD A na słowa Bono "Something's going on here..." Myślę: Tak, facet, tu się dzieje! Dla Ciebie i chłopaków! Dziękuję! Dziękujemy! "This country is going somewhere very special." Kurka, aż teraz jak opisuję, to płaczę! coś cudownego!
I teraz Still. Idealne uwieńczenie! Mogę się wydzierać z radości! "ONLY TO BE WITH YOU",U2! Ale refren już spiewam nie chętnie. I wkońcu zmieniam tekst! BUT I FOUND WHAT I WAS LOOKING FOR! "Look around!" I ja na prawdę widzę! Tylu ludzi jest szczęśliwych! :D Warto żyć dla takich chwil! I teraz "Stand By Me". OJ, U2, Please stand by me forever! I won't be afraid!
I teraz coś cudownego spełnia się kolejne marzenie! Mogę zaśpiewać mojemu najulubieńszemu gitarzyście 100 LAT! Mogę być częścią jego życia! Żyj mi jak najdłużej, Edek! Masz wywalony w kosmos talent! Dzięki! Żyj 100 lat! I kolejne marzenie za pasem! Stuck! Akustycznie :) Coś przecudownego! Ten kawałek! Akurat ten, teraz! I solówka Edge'a! Na prawdę, The Edge brzmi lepiej na żywo niż studyjnie! Anielski głos! Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!!!! "You've got to get yourself together!" OK, czas najwyższy!:D
No i teraz uwieńczenie! Szampan! Mogę Ci śpiewać, Edziu, po każdym kawałku! Happy Birthday, Boy!:)
A teraz coś pięknego. Ptaszki przed Unknown Caller. Po prostu jestem w niebie. Nigdy wcześniej tego nie słyszałam! Jak mogłam?! Super to jest! OOOOOooooOOOOO! OOOOOOoooooOOOOOO! Wczułam się na tyle, żeby zacząć bezwiednie z Bono śpiewać solówkę "Paparapapa" Ja to potrafię się z nim zjednoczyć, nawet nie wiem kiedy :P Taka happy wgapiona w solówkę Edge'a, już zapominam o świecie. A i wy. Teraz zjednoczeni. Liczy się tylko ta chwila. I teraz wychocham śmiechem! Bono krzyczy: "You know you're name put it in: Poland!" a my wszyscy "OOOO!" Śmieję się i krzyczę :"Krzyczmy Poland!" I znowu: "Password enter here, so put it in: Solidarity!" a my "OOOOO!" noż kurka!! Hahaha! "Password enter..." na co my: "OOOO!" więc Bono zrezygnowany "here." Hahaha!
Ale teraz dzieje się coś magicznego! Unforgettable fire! Wiem, że było mi bardzo błogo. I tyle pamiętam xD Prześpiewałam cały tekst i byłam bardzo spokojna, szczęśliwa :)
CITY! O tak! Jasno! W górę! Skaczmy! Wybiłam się w górę na solówce! Nie mogłam wytrzymać napięcia. Nie potrafiłam już stać na tych butelkach i słuchać! "Oh, U2 look so beautiful tonight!"
I wtedy słychać syrenę, albo coś tego typu. Co może być po COBL? "O NIE!" Krzyknęłam xD Ludzie się oglądają i śmieją. VERTIGO. No, ale na 6 minut mogę Cię polubić. I "Uno, dos tres, catorce!" I ruszyła fala w górę! :D Szał! Mimo, iż nie lubię tego utowru to dobrze się bawiłam!:D
I znowu się śmieję. Światła gasną a na telebimie pojawiają się 4 postacie. W sumie, to ich głowy. I zaczyna się kiwanie w rytm. Hahahahahaha! Hahaha! Hahaha! I dopatrzyłam się że z tym rytmem u Bono to było cienko kilka razy! Hahaha! Remiks mojej ukochanej piosenki. Teraz już się wygłupiamy przy I'll Go Crazy :) No cudo normalnie xD Ale chyba wersja akustyczna bardziej by mi się podobała, ale cóż xD Jestem zbyt wymagająca xD
Po chwili słychać znane intro i wszyscy zaczynają nucić "OOOooo". To SBS!:D I znowu skaczę, "drę ryja" xD Nie potrafię już tego ująć xD W moim kręgu byłam jedyną osobą która umiała wszystkie liryki od początku do końca wraz z wersjami koncertowymi i spinnetami xD Ale darłam się! TONIGHT WE CAN BE AS ONE! I jesteśmy! Dziękuję! i na koniec to pomrukiwane przez Bono "Poland" i za kilka sekund wstęp do Pride. O tak! Ten klasyk! UUU! In the name of love!!! I riff Edge'a na żywo! <3 style="font-weight: bold;">moment koncertu? Moment Of Surrender ;) I tu to już wcześniej wiedziałam, że będę płakała! Kurde, to już koniec! Czemu tak szybko? Ja chce jeszcze! Jeszcze tylko jeden utwór! Jeden! Bad, cokolwiek, nawet Vertigo! Te wykrzyczane OOO na intro zalane łzami... Aż mnie ciary przechodzą! Jezu, dziękuję, że mogłam tutaj być, że mogłam wziąć w tym wszystkim udział. Że to taki piękny wieczór, że Ci faceci dodają nadziei! Dziękuję!! Byłam jak w fransie podczas tej piosenki! Dziękuję!

Po koncercie jeszcze sobie trochę popłakałam xD usiadłam na środku płyty, porobiłam jeszcze fotki. I poczułam, że coś się zmieniło. Coś jest już całkiem inne. Coś, co wyda swoje owoce. :) Nogi jak z waty, ale to chyba było szczęście! A może ból, który już powracał? Nie wiem, ale było mi cudownie dobrze:D
Życzę każdemu takiej chwili spełnienia marzeń! Chwili, której się nigdy nie zapomni, chwili, która jednoczy 70 tys. osób, kiedy można poczuć się wyjątkowym, mimo tłumu. Tego się nie zapomina!

Wiem, że było wiele takich pięknych momentów, ale nie wiem kiedy. Kiedy Edge aż promieniał swoją osobowością 4 metry ode mnie. Kiedy Bono wziął kępkę balonów i z dumną się z nimi przeszedł. Kiedy Bono mówił coś o Niemenie. Mazurka nie słyszałam:)

No i sam koniec to chciałam powiedzieć, że tak mnie zaczarowali, że wracając do auta ciągle nuciałam OOO z Moment of Surrender. I nawet wchodząc do hotelu ciągle to mruczałam pod nosem :)



DZIĘKUJĘ RAZ JESZCZE! JESTEŚCIE CUDOWNI, WSZYSCY! :)